Mark Watts, dyrektor wykonawczy ds C40 Miasta
Byłem ostatnio w równej mierze zainspirowany i zawstydzony uczestnictwem w wielkim „Strajku szkolnym dla klimatu” w Oslo. „Ty umrzesz ze starości, a ja umrę na zmiany klimatyczne” – oskarżył jeden z plakatów. „Zmiana systemu, a nie zmiana klimatu” czytaj o wiele więcej. Tysiące dzieci tłoczyło się, skandując na placu przed Parlamentem, próbując sprawić, by pokolenie swoich rodziców, którego jestem członkiem w zaprzeczeniu, obudziło się i przestało niszczyć ekosystem, który umożliwia ludzkości rozwój na jedynej planecie, do której mamy dostęp Do.
Wcześniej po raz piąty lub szósty oglądałem niezwykłą rozmowę TED Grety Thunberg, 16-letniej Szwedki, której samotny protest stał się katalizatorem szkolnego strajku klimatycznego, który ogarnia teraz cały świat. Nadal jestem pod wrażeniem jej niezwykłej jasności myśli, precyzji języka i przepaści między sposobem, w jaki mówi o globalnym ociepleniu, a dyskursem mojego codziennego życia jako profesjonalistki zajmującej się zmianami klimatycznymi.
Rzeczywiście, podstępnie skuteczne lobby paliw kopalnych w dużej mierze zastraszyło świat dorosłych, aby unikali mówienia o coraz bardziej pojawiających się horrorach, które będą się tylko nasilać, jeśli nie przestaniemy pompować gazów cieplarnianych do naszej atmosfery. Powiedziano nam, że strach powstrzymuje ludzi przed podejmowaniem działań, dlatego przedstawiamy nasze argumenty na rzecz łagodzenia zmiany klimatu (słowo samo w sobie jest celowo neutralne) w rozsądnych terminach „szansa”, „nadzieja” i „rozwiązania korzystne dla obu stron”.
Oceniając na podstawie jedynego wyniku, który ma znaczenie – poziomów emisji gazów cieplarnianych – podejście to okazało się porażką. Globalne emisje wzrosły o 60% od czasu podpisania pierwszego międzyrządowego traktatu klimatycznego w Kioto w 1999 r. Nawet od ponownego ustalenia porozumienia paryskiego z 2015 r. emisje nadal rosną. I nie chodzi o to, że po prostu wyczerpujemy ostatnie zapasy paliw kopalnych, zanim przejdziemy na energię odnawialną — miliardy dolarów nadal są „inwestowane” w odkrywanie nowych rezerw ropy i gazu, budowę dodatkowych elektrowni węglowych i subsydiowanie stosowania benzyny i oleju napędowego w pojazdach.
Prawdą jest, że nastąpił również znaczący postęp. Dzięki zeszłorocznemu raportowi Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu mamy naukową jasność, że naszym celem musi być ograniczenie wzrostu średniej globalnej temperatury do nie więcej niż 1.5 stopnia Celsjusza powyżej średniej sprzed epoki przemysłowej. To zabiło jeden z argumentów zaprzeczających klimatowi, że cele klimatyczne są „polityczne”. Inwestycje w energię odnawialną stale rosną, a wytwarzanie energii elektrycznej z czystej, a nie brudnej energii jest obecnie równie tanie w prawie każdym kraju na świecie.
Ale to nie wystarczy. Walka ze zmianami klimatycznymi jest ostatecznie ograniczona prawami matematyki, fizyki i chemii i niestety dobre rzeczy wciąż nie są wystarczająco znaczące, aby przeważyć nad złymi. Emisje rosną, kiedy powinny spadać.
Całkiem słusznie ta sytuacja wprawiła w zakłopotanie logicznie myślącą Gretę Thunberg, która opisuje siebie jako osobę ze spektrum autyzmu i postrzega świat w czerni i bieli: „Pamiętam, że pomyślałam, że to dziwne, że ludzie, którzy są między innymi gatunkiem zwierząt, powinien być zdolny do zmiany klimatu na Ziemi, bo gdyby to była prawda, nie rozmawialibyśmy o niczym innym. Za każdym razem, gdy włączam telewizor, byłyby to wszystkie wiadomości.
W swoim przemówieniu na TED Greta Thunberg ujawnia, że w przekonaniu, że musi przezwyciężyć mutyzm wybiórczy i mówić głośno, dorośli powtarzają jej, że lepiej będzie się uczyć niż protestować, jeśli naprawdę chce coś zrobić z globalnym ociepleniem. „Ale jaki jest sens studiowania na przyszłość, która się nie wydarzy”, pyta, lub spędzania lat na szkoleniu naukowca, skoro już wiemy, że wpompowywanie paliw kopalnych do atmosfery powoduje zmiany klimatyczne i mamy już technologię zatrzymać to?
Słuchając Grety, która żyła prawie dokładnie jedną trzecią mojego życia, można zauważyć, że ma ona zupełnie inny sens XXI wieku niż świat dorosłych, w którym żyję. Pomijając zmiany klimatu, ogromne postępy w opiece zdrowotnej i dorastanie w jednym z najbogatszych krajów świata oznaczają, że Greta może być całkiem pewna, że dożyje 100 lat lub więcej. Ma prawo spodziewać się, że w 2100 roku nadal będzie dość aktywna, kiedy to świat mógł doświadczyć 3 lub 4 stopni globalnego ocieplenia, jeśli nadal będziemy podążać drogą zanieczyszczającej rutyny, uniemożliwiając cywilizowaną ludzką egzystencję na większości obecnie zamieszkały ląd.
Źródło zdjęcia: Willem Olenski
Młody paryski działacz klimatyczny, którego spotkałem kilka tygodni temu, powiedział coś podobnego, ale bardziej dobitnie. Kiedy dziennikarze i nauczyciele pytają, jakie mam prawo pouczać ich o zmianach klimatycznych, będąc zaledwie nastolatkiem, bez kwalifikacji zawodowych i jedynie z ograniczonym doświadczeniem życiowym, odpowiada po prostu, że „jedynym mandatem, jakiego potrzebuję, jest to, że urodziłem się w dwudziestym pierwszy wiek".
Nie sądzę, żeby te dzieciaki się poddały, skoro zaczęły mówić o kryzysie klimatycznym. Z pewnością Greta i jej rosnąca grupa samoorganizujących się młodych sprzymierzeńców wydają się całkiem dobrze rozumieć, kto jest odpowiedzialny za to, co jest dla nich problemem egzystencjalnym. Ustalili, że rekordowe wzrosty temperatury nie są czymś, co powoli do nas wkrada się i czemu nie jesteśmy w stanie zapobiec. Wręcz przeciwnie, połowa wszystkich gazów cieplarnianych wypchniętych do atmosfery w ciągu ponad 200,000 10 lat ludzkiej egzystencji została wyemitowana odkąd skończyłem szkołę średnią. Osiemdziesiąt pięć procent emisji powstało od urodzenia moich rodziców. Pięćdziesiąt procent wszystkich emisji jest generowanych przez styl życia zaledwie XNUMX procent światowej populacji.
Po odkryciu, że dorośli, poprzez kombinację umyślnej ignorancji, chciwości i wykrętów, dopuścili do rozwoju kryzysu klimatycznego, który całkiem prawdopodobne może teraz zniszczyć przyszłość Grety i wszystkich jej szkolnych przyjaciół, Greta postanowiła sama powiedzieć światu prawdę. Robiąc to, podobnie jak mały chłopiec, który wykrzyknął, że cesarz nie ma na sobie ubrania, stworzyła dla nas wszystkich przestrzeń do szczerej rozmowy o zmianach klimatu.
Między innymi dlatego obecność na piątkowej demonstracji w Oslo sprawiła, że poczułem się tak zainspirowany. Jak w przypadku każdego problemu, największą przeszkodą w jego rozwiązaniu jest przyznanie się, że problem istnieje. Do tej pory ponad milion dzieci, które odmówiły pójścia do szkoły, ponieważ zauważyły, że nie uczą ich najważniejszych lekcji, jest dość dużym sygnałem alarmowym.
Innym powodem mojego odnowionego optymizmu klimatycznego jest to, że uczestniczyłem w strajku klimatycznym z burmistrzem Oslo. Raymond Johansen to twardo stąpający po ziemi polityk, dla którego walka ze zmianami klimatycznymi i zanieczyszczeniem środowiska stała się głównym celem jego administracji. W zeszłym tygodniu oklaskiwał dzieci w wieku szkolnym za protesty, podczas gdy norweski rząd poradził rodzicom, aby powstrzymali ich od uczęszczania do szkoły. Nic dziwnego, że minister ds. klimatu został wygwizdany, gdy wszedł na scenę, podczas gdy burmistrz Johansen, który przyszedł tylko po to, by wysłuchać, co mają do powiedzenia jego młodsi obywatele, został ciepło przyjęty, gdy przeciskaliśmy się przez tłum.
Rządzący burmistrz, reprezentujący Partię Pracy, prowadzi również rzeczywiste działania we współpracy ze swoimi sojusznikami z partii Zielonych, zwłaszcza wiceburmistrzem Lan-Marie Bergiem. Emisje z Oslo spadły w zeszłym roku o 9 procent, czyli mniej więcej w tempie, jakie ogólnie świat zachodni musi osiągnąć, i kontynuując wieloletnią trajektorię. Rywalizują z innym norweskim miastem, Bergen, o tytuł (nie-chińskiej) stolicy pojazdów elektrycznych (chińskie miasta, takie jak Shenzhen, przodują dzięki ogromnemu pędowi do autobusów elektrycznych i taksówek). Jest to część systematycznej strategii zrównoważonej mobilności, która zapewnia rosnące wykorzystanie transportu publicznego – z których wszystkie będą zasilane energią odnawialną do końca 2020 r., wraz z politykami zachęcającymi do jazdy na rowerze i chodzenia pieszo. Przepisy Oslo zapewniają, że jego budynki spełniają jedne z najbardziej rygorystycznych norm dotyczących niskiej emisji na świecie, a burmistrz zwraca teraz uwagę na pionierskie standardy czystego budownictwa.
Historia Oslo, będąca na najwyższym poziomie tego, co jest dostarczane na poziomie miasta, nie jest wyjątkowa. Podczas gdy międzyrządowe działania na rzecz klimatu zostały w dużej mierze zahamowane przez Donalda Trumpa, burmistrzowie wykazali się ogromnym przywództwem, szczególnie w grupie burmistrzów dużych miast, C40, dla którego mam zaszczyt pracować wraz z gubernatorami, niektórymi liderami biznesowymi, wraz z inspirującymi przykładami dekarbonizacji kierowanej przez obywateli na całym świecie.
Istnieje zatem wiele powodów, by zachować nadzieję. Ale jak zauważa Greta, „jedyną rzeczą, której potrzebujemy bardziej niż nadziei, są działania. Kiedy zaczniemy działać, nadzieja jest wszędzie”. Dlatego po powrocie z Oslo moje początkowe poczucie wstydu za to, że zawiodłem moje młode siostrzenice i ich rówieśników, będąc częścią pokolenia, któremu nie udało się zatrzymać globalnego ocieplenia, zanim stało się ono kryzysem klimatycznym, zostało teraz zastąpione odnowionym poczuciem celu. Chyba w każdy piątek będę strajkować klimatycznie.